Rok 1993 pierwsze żelPeny jakie dostałem od rodziców. Jakie one miały kolory! jak one pisały! Poezja samego trzymania! Pierwszy plan podjęcia działań z kolegą – no to co zaczynamy malować graffiti? – tak to się zaczęło, kolega po trzech dniach się wyłamał. Ja rysowałem litery tak abstrakcyjne, że tylko sam byłem w stanie je rozszyfrować. Nareszcie lekcje w podstawówce przestały być nudne. Tą pasję do dzisiejszego dnia pielęgnuję.
Styl. Jak można zbudować swój styl? Swoją oryginalność? Skąd czerpać pomysły? Skąd mam wiedzieć, że to co wymyślę jest spoko i nie podrabia innych? Te wszystkie pytania były tak ważne dla mnie, że wagę przechylały tak mocno, aż dłuuużo zeszytów musiałem zamalować zanim poczułem luz do tego jak to robię. I dopiero zaczynałem mieć fun z samego tworzenia.
Zacząłem z dumą pokazywać swoje wypociny i w domu i w klasie i na podwórku, jechaliśmy w podróż to zeszyt jechał ze mną. Wujki, ciotki, babcie, każdemu pokazywałem i zbierałem feedback jak im się to podoba. Nie miałem dosyć. Odchodziłem od kartki jak skończyłem z przekonaniem – tak. Już nic nie dodaje, nic nie poprawiam. Gumka i poprawki. Wykluczone.
Przyszedł czas na większe formaty. Legalne i te nielegalne. Na legalnych trzeba się postarać, aby każda linia była najlepiej oddana z projektem. Na nielegalu – szybko z rozmachem i w nogi. Adrenalina. Ale o tym kiedy indziej.
Lata mijały, coraz więcej osób dookoła zaczęło malować, pojawił się w kiosku magazyn ślizg. Percepcja poznawcza się zmieniła. Poziom się podwyższał. Writerzy się prześcigali, kto dłuższy pociąg z bombi. Na mieście kto lepszą ścianę zaliczy. Napięcie rosło.
Czas i kolejne moje wrzuty zaczęły charakteryzować się pewnymi wspólnymi cechami. Te cechy to właśnie był wyrabiany styl, który charakteryzował ekspresję, która ze mnie płynie. Te cechy wyrobione latami przesiąkają do teraz w moich projektach ale już wzorniczych. Jak patrzę na formy które rysuje pod produkcję tam ukrywam abstrakcyjne litery.
Jeśli nie wierzysz, to przejrzyj moje realizacje.
TritOn.style